Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy podczas Marszu dla Życia w Waszyngtonie, jest morze ludzi. Widzi się wypełnione po brzegi autobusy podjeżdżające jeden za drugim i wysiadających z nich przybyszów, którzy następnie wtapiają się w ogromny tłum, wypełniający waszyngtoński park National Mall, ulice i chodniki.
Są tam obecni Amerykanie w każdym wieku. Widzi się ogromną ilość młodzieży – jest ich tak dużo, że wydaje się jakby to był wiec albo rajd młodzieżowy. Są tam także księża i zakonnicy, przynaglani świętym obowiązkiem... Co roku jest to tak wielkie wydarzenie, że proaborcyjny ruch nawet nie śmie go naśladować. Jest to narastająca fala sprzeciwu wobec aborcji, o której liberalne media nawet nie ośmielą się donosić.
TĘCZA NAD KAPITOLEM
Dzielnie stawiając czoło niesprzyjającej zimowej aurze, ludzie idą z poświęceniem i determinacją. Pokonują długie odcinki trasy w śniegu lub deszczu. Nic nie może ich zatrzymać. W tym roku nie było inaczej. Pomimo faktu, że mżyło podczas całego marszu, frekwencję można określić jako „przytłaczającą”.
Jednak tegoroczny marsz był wyjątkowy. Wielu zobaczyło coś, czego nie można było zaobserwować wcześniej. Około pół godziny po zakończeniu marszu, wielu uczestników było zdziwionych widokiem tęczy, która rozbłysła nad Kapitolem, biorąc początek z jednej strony budynku a koniec – z drugiej. Symbolizowała ona jakby podtrzymywanie symbolicznego przymierza z Bogiem, zawartego wiele lat temu przez tłumy Amerykanów. Przymierza, które wytyczyło ich drogę ku Waszyngtonowi, by zaprotestować przeciw zabijaniu niewinnych.
Więcej w artykule : "Marsz dla życia-sumienie Ameryki
Zobacz też: Zdjęcia z Marszu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz