Kliniki prowadzące terapie rozrodu wspomaganego i przeprowadzające zabiegi in vitro ograniczają ich liczbę, ponieważ pacjentki nie mogą kupić niezbędnych leków - informuje Newsweek.pl.
Leki, których zaczęło brakować, stosowane są pod koniec procesu stymulacji jajeczkowania. – To poważny problem. Niepodanie ich w odpowiednim momencie może oznaczać, że pacjentka wydała kilka tysięcy złotych na darmo, bo terapię trzeba przerwać – mówi doc. Dariusz Grochowski z kliniki rozrodczości i endokrynologii ginekologicznej w Białymstoku.
Niedobór leków to wynik zarówno rosnącego popytu jak i coraz mniejszej podaży. - Wzrosło zapotrzebowanie na tego typu środki, bo coraz więcej par ma nadzieję na dziecko i korzysta z terapii – mówi Grochowski. Jednak produkcja leków nie mogła wzrosnąć równie dynamicznie, bo koncerny farmaceutyczne miały problem ze zdobyciem surowca - gonadotropiny, czyli hormonu obecnego w moczu ciężarnych kobiet. W efekcie z czterech koncernów oferujących tego typu leki, pozostało jedynie dwóch.
Więcej w artykule: W Polsce zabrakło leków na niepłodność newsweek.pl 09.06.2009
Zobacz też: Jakie są rzeczywiste konsekwencje in vitro?
Jeśli waszym problemem jest niepłodność
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz