Prokuratorzy z Poznania uznali, że działanie lekarzy ze szpitala w Szamotułach nie ma znamion czynu zabronionego. Z opinii sądowego biegłego wynika, że zarówno cesarskie cięcie, jak i jego następstwa, były konieczne aby ocalić zagrożone życie pacjentki. Jak dodaje rzecznik prokuratury, Magdalena Mazur – Prus, kobieta wcześniej podpisywała zgodę na cesarskie cięcie, a także wszelkie inne czynności niezbędne w trakcie skomplikowanego porodu. Za taki konieczny zabieg uznano wysterylizowanie kobiety.
Wioletta Woźna twierdzi, że żadnej zgody na sterylizację nie podpisywała. Owszem, poinformowano ją o konieczności cesarskiego cięcia, ale nic ponadto. Co więcej, twierdzi, że nawet po zabiegu nikt jej nie poinformował o tym, że pozbawiono ją płodności. Dowiedziała się o tym już w domu, przeglądając dokumentację medyczną.
Dyrekcja ze szpitala w Szamotułach od początku utrzymuje, że kobieta przed porodem podpisała wszystkie potrzebne zgody. Jak wynika ze szpitalnej dokumentacji, ciąża była skomplikowana i poród wymagał specjalnych zabiegów, o czym wielokrotnie informowano pacjentkę. W opinii powołanego przez poznańską prokuraturę biegłego, ubezpłodnienie było uzasadnione, gdyż w razie kolejnej ciąży kobiecie groziłyby rozmaite komplikacje.
Źródło: fronda.pl 03.12.2009
Zobacz też: Poznań: śledztwo w sprawi esterylizacji Wioletty Woźnej umorzone
Feministki żądają zalegalizowania sterylizacji
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz